środa, 11 marca 2015

Z dziennika Nadii, 12 lipca 2574r.; Laumri


Koniec, muszę wziąć się w garść! Mogę tęsknić za Charliem, ale nie może mi to zabrać zdrowego rozsądku.

Nie tęsknię za Charliem! Trochę szkoda, że się nie dostałam, ale to wszystko, nie jestem smutna, nie płaczę, nie jestem obrażona na cały świat! Po prostu… to trochę głupie. To nic, muszę pomóc tacie w… interesie. Tak, to nie do wiary, a jednak wypożyczalnia łódek L&A jeszcze się trzyma. Mimo wszystko… Trzeba będzie poszukać albo funduszy (chyba z nieba) albo klientów. Do czego potrzebne są fundusze na reklamę.
Pół roku temu, kiedy jeszcze szkoliłam się w Instytucie, załatwiłam tacie wizytę u lekarza, bo narzekał na stawy, chociaż przysięgał, że czuje się dobrze. Tak jak myślałam, ma reumatyzm. Niestety, nie poprawiło mu się, a nawet wręcz przeciwnie. Od miesiąca śpi na kanapie na parterze. Twierdzi, że chce mieć oko na skład, żeby nikt niczego nie ukradł, a okno z salonu jest idealne do obserwacji. Ale bądźmy szczerzy. Potencjalny złodziej wejdzie i co najwyżej ucieknie z przepukliną ze śmiechu, że chciał ukraść zdezelowaną, przeciekającą łódkę albo porwaną linę cumowniczą. W dodatku ojciec pochował gdzieś księgi rachunkowe i nawet nie wiem jak bardzo zalegamy z podatkami i pożyczkami. Po południu ma wyjść po puszkę farby, żeby odmalować napisy na burtach, wtedy ich poszukam.
„Wystarczy, że bogato wyjdziesz za mąż, a jak nie, to przynajmniej będziemy się cieszyć nawzajem swoim towarzystwem do końca świata.
W prognozie pogody nie zapowiadali końca świata, więc nie pozostaje Ci nic innego jak wkładać mini i iść w miasto!”
Charlie tak mówił jak się skarżyłam, że interes ojca doprowadzi nas oboje do ruiny.

Jeszcze czego. Twoje niedoczekanie, Charlie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz