piątek, 6 marca 2015

Z dziennika Charliego, 11 lipca 2574r.; Pokład L-128

Wszystko odbyło się bez problemów. Cała procedura startowa była długa. Dopiero kiedy wyszliśmy poza atmosferę mogliśmy się rozluźnić.

Co ja gadam, nie wiem, Nadi, żebyś ty to widziała! Boże, dzień o którym zawsze marzyliśmy, te wszystkie dziecinne rysunki, komiksy! Cały trening! Zmęczenie, upokorzenie, opuszczenie przez resztę świata, to już nieważne!
Zawsze myślałem o tym dniu, wiesz, że będziemy pierwszą ekipą, która poleci na Starą, jak Kapitan V. jakie to będzie uczucie kiedy stopy oderwą się od ziemi na długo, długo. Dłużej, niż na treningu. Dłużej, niż jak Duży podnosił nie za koszulkę. Dłużej, niż kiedy pocałowałem Penny. I mocniej, tak, że ciśnienie śródczaszkowe ma prze***ane. Wiem, że patrzyłaś. Dokładnie wiedziałaś, kiedy patrzeć w niebo. Już jako mała dziewczynka potrafiłaś odczytywać godzinę z położenia Gwiazdy na niebie. I wiedziałaś, jak to brzmi, bo nie da się całkowicie wytłumić huku startu. Co roku siadaliśmy w Naszym Miejscu i próbowaliśmy usłyszeć ten dźwięk, podobny do pisku, jaki wydaje wiatr wiejący w nieszczelnych oknach Twojego domku nad Urwiskiem. Jestem pewny, że dzisiaj, pomimo szumu fal słyszałaś. I widziałaś ten nikły jasny punkcik wznoszący się coraz wyżej, aż znikł zupełnie.
Do zobaczenia Nadi. Daj Kotu ode mnie po łbie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz