wtorek, 7 kwietnia 2015

Z dziennika Charliego, 14 lipca 2574r.; pokład L-128


Dobra, już się uspokoiłem. Że co, mam się jarać, bo jestem w kosmosie zamknięty w jednej puszcze z fajną laską (i kimś tam jeszcze), lecę na Nową jako pierwszy w historii ludzkości i w ogóle?... W życiu, całkowicie na chłodno to biorę. Dajcie mi fajkę to w ogóle będę wyglądał jak najspokojniejszy facet we wszechświecie. Tętno na minusie.
Ty, który to czytasz, kimkolwiek jesteś, należysz do inteligentnej formy życia, bo opanowałeś trudną sztukę czytania, więc powiedz potomnym tak, jak napisałem.
Ale Nadia ma wiedzieć tak:
Jestem mega podjarany, słuchaj, dzisiaj ta dziewczyna, Lydia (śliczne imię) się o coś potknęła i zaczęła tak wirować jakby. No to ją załapałem (wal się Luke!) i wiesz, z takim szarmanckim uśmiechem sprowadziłem do pozycji pionowej, mówiąc „do usług, mademoiselle”. Ona dumnie zadarła główkę i odeszła z udawaną godnością, ale jestem święcie przekonany, że w duchu się uśmiechnęła! Wiesz, Nadi jakim ja jestem mistrzem w dziedzinie podrywu. Wybitnym wręcz! Zanim dolecimy do Starej dziewczyna będzie błagać, żebym się z nią umówił. Cóż, no nie wiemy, czy wrócimy. Ktoś będzie musiał zadbać o to, by gatunek przetrwał… Chyba lepiej przekazać dobre geny takie jak uroda, spryt, inteligencja, ponadprzeciętną masę mięśniową niż jakąś blondynkowatość i gburowatość. Jest jeszcze Trevor… niby spoko… ale on jest kapitanem i na pewno nie chce mezaliansu! Zresztą już ja sobie Lydię urobię!
A, właściwie to zostałem wysłany na Starą, żeby prowadzić badania… jeszcze jesteśmy za daleko, żeby otrzymać jakiś sygnał, cokolwiek. W każdym razie jakiś aktualny. Dlatego skupię się na odkrywaniu załogi… a szczególnie jej pięknej części.
J
P.S.
Lydia jakaś taka wypadkowa jest. Jakim cudem przeszła testy?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz